Leczenie nadżerek szyjki macicy
Dla każdej pacjentki u której stwierdzono nadżerkę szyjki macicy powinno być istotne zapoznanie się z zaletami i wadami poszczególnych metod, aby wiedzieć, czego można się spodziewać w trakcie zabiegu i po nim - dlatego podane niżej informacje warto przeczytać starannie, mimo iż tekst jest niewątpliwe trudny do zrozumienia.
Elektrokoagulacja
Metoda najpopularniejsza - elektrokoagulacja (tzw. "wypalanka") polega na zniszczeniu komórek nadżerki prądem tworzącym łuk elektryczny między końcówką roboczą koagulatora (tak nazywa się aparat) a szyjką macicy. Prąd jest odprowadzany z ciała pacjentki elektrodą bierną umieszczoną pod jej pośladkami.
Metoda ta, mimo swojej niekwestionowanej skuteczności posiada jednak pewne wady. Przede wszystkim olbrzymia większość kobiet odczuwa działanie prądu podczas zabiegu jako nieprzyjemne. Szyjki macicy nie można znieczulić miejscowo np. rozpylając na niej środek znieczulający, bowiem jest ona pozbawiona unerwienia czuciowego i środek ten po prostu nie ma na co działać. Jeśli więc przed zabiegiem pacjentka jest informowana o jakimś "znieczuleniu szyjki" to należy to traktować wyłącznie w kategoriach wpływu psychologicznego na nią (co często odnosi pewien skutek!).
Istnieje wprawdzie możliwość ultrakrótkiego, 3-4 minutowego znieczulenia polegającego na dożylnym podaniu środka, po którym pacjentka zasypia i nic nie czuje, ale w polskich szpitalach prawie nigdy nie jest to stosowane i są ku temu powody - elektrokoagulacja trwa zbyt krótko, by angażować do niej jeszcze jednego lekarza-anestezjologa odpowiedzialnego za znieczulenie ogólne (koszty!), często same pacjentki boją się i nie życzą sobie zaśnięcia w czasie zabiegu...
Pacjentka zdecydowana na zabieg elektrokoagulacji musi więc z góry założyć, że jej wrażenia z zabiegu będą raczej nieprzyjemne i lepiej, aby się co do tego nie łudziła bez względu na to co powie jej lekarz, zresztą w najlepszej intencji.
Temperatura łuku elektrycznego (można sprawdzić w encyklopedii, ile ma stopni C) powoduje spalenie tkanek na różną głębokość, zależną od wielu czynników - m.in. od czasu działania łuku elektrycznego na wybrany fragment niszczonej powierzchni, od obecności na niej śluzu, od stopnia nawodnienie tkanki, obecności naczyń krwionośnych itp. itp.
Są to sprawy oczywiście nieistotne dla pacjentki, ale powinny być istotne dla lekarza - bowiem określają optymalne parametry prądu użytego do zniszczenia tkanki. Wiele zależy (a przynajmniej tak powinno być) od doświadczenia lekarza - zasadą powinno być stosowanie prądu o jak najmniejszym, ale "skutecznym" napięciu, powodującym dehydratację czyli odwodnienie tkanek, a nie ich zwęglenie, czyli spalenie.
Dostosowanie parametrów prądu do warunków wykonywanego zabiegu zajmuje trochę czasu, wymaga kręcenia gałkami aparatu tak, aby uzyskać minimalną iskrę - ale efekt dla pacjentki jest wtedy oczywisty - i mniej boli w czasie zabiegu i szybciej się wtedy wygoi.
To tyle jeśli chodzi o teorię, czyli jak być powinno. Praktyka jest taka, że w prawie każdym miejscu pracy koagulator jest ustawiony "raz na zawsze", a nawet istnieje surowy i powszechnie przestrzegany zakaz "kręcenia przy nim aby go nie zepsuć". Niestety zawsze, absolutnie bez wyjątku jest ustawiony tak, aby wygodniej było lekarzowi, czyli z napięciem ustawionym zbyt wysoko, ale takim, które za to nie sprawia najmniejszych kłopotów przy robieniu zabiegu - iskra jest rzeczywiście okazała, nie trzeba nic regulować, aparat "pali jak szatan" - to stwierdzenie pewnego lekarza wykonującego wiele lat temu zabieg w mojej obecności zapamiętałem do dziś, tak jak nadal pamiętam wyraz twarzy pacjentki w czasie jego przeprowadzania...
W niektórych szpitalach istnieją nawet aparaty z zalepionymi plastrem przez oddziałową lub ordynatora pokrętłami regulującymi parametry prądu w ten sposób "aby nikt przy nim nie grzebał i nie zepsuł"! Czynny jest tylko włącznik.
Efektem zastosowania zbyt wysokiego napięcia prądu, który wprawdzie pozwala błyskawicznie wykonać zabieg (sprawa nie bez znaczenia dla lekarza), są prawie zawsze trwałe deformacje powierzchni szyjki oraz głębokie zmiany jej struktury w formie zbliznowaceń, zarośnięcia kanału szyjki lub jej ujścia zewnętrznego. Nie zawsze są widoczne w badaniu ginekologicznym, często za to powodują trudności w ewakuacji krwi miesiączkowej (jakże częste są bolesne miesiączki po zabiegu elektrokoagulacji!) lub komplikacje porodowe.
Zwłaszcza to ostatnie są na tyle częste, że często lekarze dysponującymi jedynie elektrokoagulacją odstępują od usuwania zmian na szyjce przed zajściem w pierwsza ciążę.
Zbliznowacenie szyjki, nawet jeśli jest niewidoczne w typowym badaniu szyjki w okresie ciąży powoduje zawsze trudności w jej rozwieraniu się, to z kolei znacznie przedłuża pierwszy poród i nasila jego bolesność. Bardzo często szyjka z powodu swojej obniżonej zbliznowaceniem podatności na rozwieranie pęka przy rodzeniu się główki dziecka, to wymaga jej szycia już po urodzeniu się dziecka, często długiego, bardzo trudnego technicznie i uciążliwego dla pacjentki, która po porodzie chciałaby mieć już trochę spokoju...
Gojenie po elektrokoagulacji przebiega stosunkowo długo i jest połączone z dużą ilością upławów o nieprzyjemnej woni. Poza tym zawsze w tej metodzie dochodzi do koagulacji wypełnionych naczyń krwionośnych szyjki, co zwiększa dodatkowo "przestrzeń gojenia" po zabiegu i powoduje przedłużenie się czasu gojenia.
W czasie elektrokoagulacji następuje spalenie tkanek iskrą elektryczną, czego efektem jest bardzo nieprzyjemna i charakterystyczna woń palonego mięsa wyczuwana przez pacjentkę, a to stwarza u większości z nich poczucie dużego dyskomfortu psychicznego - wiedzą, że ten swąd pochodzi z ich własnego palonego ciała!
Okres wykonania zabiegu jest ściśle określony - wolno go wykonywać wyłącznie zaraz po miesiączce, aby zminimalizować ryzyko powstania tzw. endometriozy szyjki, co niestety ma czasami miejsce nawet po zabiegu wykonanym w prawidłowym okresie.
Środki chemiczne
Inną stosowaną metodą jest niszczenie nadżerki środkami chemicznymi, powodującymi martwicę komórek, które ją tworzą. Skuteczność tej metody jest tak niska, a wymagane przy niej najczęściej kilkunastokrotne przykładanie do nadżerki środka leczniczego w określonych odstępach czasowych tak żmudne dla pacjentki, że w ogóle nie warto brać tej metody pod uwagę.
Kriokoagulacja
Metoda kriokoagulacji polega na wywołaniu martwicy powierzchownych tkanek szyjki macicy przy pomocy obniżonej temperatury. Uzyskuje się ją przykładając do szyjki końcówkę aparatu, z której pod ciśnieniem wypływa sprężony azot - w chwili rozprężania pochłania on ciepło z otoczenia powodując powstanie martwicy tkanek powierzchownych szyjki, a więc i nadżerki. Uzyskuje się temperaturę do minus 100 do minus 150 stopni C, zabieg trwa od 2 do 6 minut. Rozległość zmian na szyjce wymaga czasem 2- 3 krotnego zamrazania. Metoda ta jest skuteczna, w większości niebolesna, wymaga sporego doświadczenia i uwagi od lekarza, przede wszystkim aby nie zamrozić szyjki zbyt głęboko. Jest zdecydowanie lepsza od elektrokoagulacji, wadą jej jest stosunkowo długi czas gojenia się szyjki.
Fotokoagulacja
Usuwanie nadżerek szyjki macicy promieniowaniem podczerwonym (fotokoagulacja) jest metodą polegającą na wykorzystaniu fali świetlnej o charakterystyce lasera neodymowo-yagowego. Wyemitowanie impulsu światła na nadżerkę powoduje nagłe odparowanie wody w komórkach tworzących nadżerkę, a w konsekwencji ich natychmiastowe obumarcie.
Zabieg polega na przyłożeniu do nadżerki światłowodu emitera, lekkim uciśnięciu w celu wyciśnięcia krwi z naczyń krwionośnych i emisji impulsu. Istnieje możliwość płynnej regulacji głębokości emisji promienia w tkanki nadżerki (z dokładnością do 0,1 mm) w zakresie od 0,7 do 2,4 milimetra. Umożliwia to precyzyjne ustalenie zakresu penetracji promienia w głąb tkanek, a tym samym zminimalizowanie zabiegu do zakresu ściśle niezbędnego oraz wyklucza powstawanie jakichkolwiek deformacji powierzchni lub blizn szyjki.
Czas zabiegu jest uzależniony od powierzchni nadżerki. Średnica 10 milimetrów lub mniej to jeden impuls średnio trwający 1,5 sekundy, nadżerka o powierzchni większej wymaga 2-4 impulsów, czyli czas efektywnego zabiegu likwidującego nadżerkę trwa w sumie około 3-4 sekundy.
Pacjentka ma możliwość obserwowania usuwania nadżerki w czasie zabiegu na ekranie monitora. Po zabiegu wymagana jest tylko jedna wizyta kontrolna celem sprawdzenia prawidłowości gojenia się miejsca po usuniętej nadżerce.
Zaletami tej metody są:
- Całkowita bezbolesność zabiegu
- Uzyskanie najkrótszego z możliwych czasu wygojenia się szyjki po zabiegu
- Brak efektu palenia tkanek, a tym samym nieprzyjemnej woni w czasie zabiegu
- Możliwość najbardziej precyzyjnego wyboru głębokości i rozległości zabiegu
- Leczenie w każdym dniu cyklu oprócz okresu krwawienia miesięcznego
- Możliwość całkowicie bezpiecznego leczenia nadżerek w każdym okresie ciąży
- Brak zmian strukturalno-czynnościowych szyjki po leczeniu - metoda jest szczególnie zalecana u kobiet przed zajściem w pierwszą ciążę
- Możliwość leczenia przy wszczepionym elektrostymulatorze serca
- Całkowity brak ograniczeń narzucanych pacjentce i koniecznych przy innych sposobach usuwania nadżerki
Wadą tej metody jest brak możliwości usunięcia nadżerki przy współistniejących poporodowych deformacjach szyjki w formie jej głębokich pęknięć, tzw. laceracjach szyjki, powstałych zazwyczaj po niewłaściwie zeszytych lub nierozpoznanych w czasie porodu uszkodzeniach szyjki.
Wymagają one wykonania zabiegu elektrokonizacji lub konizacji chirurgicznej przeprowadzanych już w warunkach szpitalnych